wtorek, 9 czerwca 2015

...dorasta

Długo czekałam na chwilę, gdy Nat świadomie, z własnej woli zostanie na noc u babci. Zdarzało mu się już u babci nocować, ale zawsze musiała z nim zostać też mamusia albo tatuś. Mimo próśb, namawiania, a nawet prób przekupstwa, odmawiał kategorycznie zostawania gdziekolwiek na noc. Do czasu aż wciągnęło go podwórko. Długi weekend syn mój spędził u babci. Miała być najpierw jedna nocka, potem dwie, a potem już został do końca. Wiadomo, babcia na więcej pozwoli, babcia ma cierpliwość grać z nim w karty, a raczej poddaje się jego oszustwom ;) Babcia bierze koszyk z piciem, pieniądze na lody i idzie na pół dnia na podwórko. Podwórko, którego pod naszym domem nie ma. Nie ma też takiego świetnego kolegi, jaki jest na podwórku u babci. Nat przez 4 dni wieczorami wyglądał prawie jak górnik, który wychodzi na powierzchnię. Brudny, spocony, posiniaczony, ale jakże szczęśliwy. Nie chce już ładnie się ubrać, nie chce spacerków z mamusią, nie chce lodów gałkowych. Chce za to spodnie do piaskownicy, loda na patyku ze sklepu naprzeciwko domu babci. Mama, która niedawno jeszcze była mu potrzebna "by być", teraz może już jechać "taksówką do domu". Lata po podwórku, tym samym, po którym niedawno jeszcze latałam ja sama. Bawi się w piaskownicy, tak jak niedawno bawiłam się ja. Nie odkrył jeszcze fikołków na trzepaku. Pamiętam, jak siadałyśmy z koleżankami na górnej rurze. Przysięgam, że chyba na zawał zejdę, jak zobaczę, że on też tam włazi. Jakoś dziwnie byłam pewna tego, że trzymam się dobrze i nie spadnę. I tak, jak wtedy byłam pewna, że nie spadnę, tak teraz jestem pewna, że przecież on na pewno spadnie ;) Tak wiele jeszcze przed nim rzeczy. Wspinanie się na drzewo, wchodzenie na dachy, chodzenie po drabinach bez trzymanki, czy huśtanie się "z obrotem". Wyjścia na dwór bez opieki, pierwsze samodzielne zakupy, przejścia przez ulicę, wyjścia do kolegi. Kiedyś nocowanie u znajomych. Czuję, że to wszystko tak szybko się zbliża. Czuję, że będzie trzeba powoli mu pozwalać na coraz więcej. Gdzie mój mały synek? Ten co zasypiał kładąc się na mnie, ten wtulony... Gdzie jego słodkie "Mamuś, nie wychodź jeszcze. Śpij tu do rana." No gdzie...?

Ostatnio na wycieczce z przedszkola Nataniel zgubił swojego drugiego zęba. Zgubił dosłownie, podobno posiał go gdzieś w polu. Wypluł razem z bułką, gdy poczuł coś twardego. Potem zorientował się, że zęba mu brakuje. Nie będzie ząbka do kolekcji ;)

Długi weekend w czerwcu był w tym roku dłuższy niż majówka. Nasz bilans "wypoczynku":
-Leon ma kolejne, trzecie już zapalenie ucha. Drugi raz z wyciekiem ropy. Na szczęscie bez gorączki, płaczów i marudzenia. Marudził jeden wieczór i to troszeczkę. Miałam nadzieję, że to może od zębów. Niestety to było ucho.
-Nataniel w sobotę obudził się z bolącym okiem, które do wieczora zaczęło strasznie ropieć i opuchło. Skończyło się na wizycie w przychodni i kroplach z antybiotykiem.
-Ja mam kaszel, który nie chce mnie opuścić
-Marcin chyba ode mnie trochę kaszlu też pożyczył

Mam nadzieję, że chociaż na wakacje choroby będą  łaskawe i obejdą nas szerokim łukiem ;)