sobota, 8 sierpnia 2015

Urlopowanie część 1



Gdy byłam mała, ojciec kupił działkę nad rzeką. Kiedy zabierał mnie do siebie na wakacje, dużą ich część spędzaliśmy właśnie na niej. Pamiętam, jak była taka jeszcze "dzika", jak wycinano z niej  drzewa i wszystkie zbędne chaszcze. Spaliśmy wtedy w wojskowym namiocie na łózkach polowych, wodę brało się ze studni i korzystało z tzw. wychodka. Od rana do nocy siedziało się na podwórku i  bawiło beztrosko. Nie było telewizora, komputera i innych czasoumilaczy. Była rzeka, piaszczysty brzeg, piłka, kamienie i struganie łódeczek z patyków. Pamiętam budowę domu, pustaki i spanie w niewykończonych pomieszczaniach. Myślę, że wtedy moje dziecięce serce kochało to miejsce. Kiedy kończyły się wakacje albo urlop ojca i czas było wracać do domu, pamiętam smutek i małą myśl "Do zobaczenia działeczko". Któregoś dnia wyjechałam z działki i przez bardzo wiele lat nie widziałam jej wcale...

Po prawie 15 latach przyjechałam tam z dwójką własnych dzieci. Wróciło wiele wspomnień.  Działka oczywiście bardzo się zmieniła przez te wszystkie lata. Drzewa wyrosły, skalniaki obrosły roślinami, skarpy wyglądają zupełnie inaczej, w oczku wodnym pływały ryby. Teraz moje dzieci bawiły się w miejscu, gdzie jeszcze niedawno ja beztrosko biegałam.

Poszliśmy nad rzekę, w której dopiero co doskonaliłam swoją umiejętność (niedoskonałego) pływania. Brzeg, na którym budowałam tory dla kulek z piasku był mocno obsunięty, a piaszczysty kawałek małej plaży mocno zarósł trawą. Rzeka zmieniła brzeg, tak jak czas zmienia ludzi. Niby dostajemy coś innego, ale zawsze jest coś, co bezpowrotnie utracimy...

Nie pamiętałam drogi do wiejskiego sklepu, nie pamiętałam wielu ludzi. Pobudowały się nowe domy, pozmieniali właściciele domków za płotem. Zapach lasu pozostał bez zmian. I śmich moich dzieci przypominał ten mój sprzed lat.

Była taka chwila, leżałam z Natanielem na hamaku, patrzyliśmy w niebo. Słychać było ptaki i szum drzew. Powiedziałam do niego, żeby zapamiętał tę chwilę i to uczucie...Nie wiem, czy zapamięta. Może już zapomniał, ale dla mnie to była taka magiczna chwila wyciszenia i błogości. Nie liczyłam na to, że kiedyś tam jeszcze wrócę.

Cieszę się, że chłopcy zobaczyli to miejsce, że Nataniel wyrywał chwasty, pomagał ścinać drzewo dziadkowi, karmił rybki i chodził na spacery nad rzekę. Leon nie będzie pamiętał nic z tej wizyty, ale być może będą następne. Dla moich dzieci muszę uporać się z przeszłością, szukać wybaczenia w sercu. Ja musiałam nauczyć się żyć bez ojca... chciałabym, żeby oni mieli świadomość, że jednak mają dziadka...


2 komentarze:

  1. Czytając jak opisujesz działkę z dzieciństwa, jak chodziłaś nad rzekę, oczami wyobraźni widziałam swoje dzieciństwo :) dziękuje za obudzenie tak fajnych wspomnień :)

    OdpowiedzUsuń