piątek, 2 stycznia 2015

Ta ostatnia niedzialaaaaa...

Ostatni weekend przede mną. Ostatni, kiedy przebywam na urlopie. Od poniedziałku pora wrócić do pracy. Nie było mnie praktycznie rok. Najpierw zwolnienie, potem macierzyński. Myślałam, że będę z niecierpliwością wypatrywała dnia, kiedy będę mogła wyrwać się z domu do pracy, myślałam, że będę zamęczona, znudzona, zniecierpliwiona... Ostatecznie staram się nie patrzeć w kalendarz, nie odliczać, nie myśleć... Myślenie o powrocie do pracy wzbudza we mnie niepokój. Jak to wszystko ogarnąć? O której wstać, by zdążyć wyszykować siebie, dwoje dzieci i jeszcze zahaczyć o przedszkole? Jak przetrwać w pracy po nieprzespanych nocach? Kiedy zrobić obiad, kiedy posprzątać? I czy ja już naprawdę, nie będę miała chwili spokoju podczas drzemki Leona, kiedy w domu panuje cisza, bo nikogo więcej nie ma? O matko!

Pamiętam, jak wróciłam do pracy po macierzyńskim z Natanielem i byłam półprzytomna po powrocie do domu. Jakby mi ktoś zasilanie odłączył. Musiałam chociaż na 10 minut zamknąć oczy i poleżeć bezwładnie. Najczęściej wtedy Nat uwieszał się na cycu i nadrabiał zaległości. Mam nadzieję, że tym razem nie będę aż tak zmęczona. Tak mi się marzy więcej siły... Pocieszam się, że dni się już wydłużają, że zaraz będą ferie zimowe, krótki luty i  marzec. A z marcem przyjdzie zmiana czasu i wiosna.

Trzeba myśleć pozytywnie. Zobaczę dawno niewidziane koleżanki, powrócę do "swoich" spraw, zobaczę o rok starsze "moje" dzieciaki i może w końcu nabierzemy jakiegoś rytmu. Będziemy się wcześniej budzić, to i może towarzystwo będzie szybciej zasypiało :)

Mój powrót do pracy to też ograniczenie Leosiowi cyca. Niestety. Albo stety ;) Kończy się czas bycia z mamusią. Już mamusia nie będzie całym światem. Pora pogodzić się z faktem, iż głód zaspokajać należy innymi pokarmami. Walczyłam o to, by Leo nauczył się jeść coś innego na śniadanie niż cyc. Próbowaliśmy kaszki, ale mu nie podchodziły. W końcu zaczął jeść takie gotowe w kubeczkach z Rossmanna. Dobre i to. Potem będzie flacha z mlekiem. Na szczęście pije i nie grymasi. Po południu obiadek. Ostatnio jadał "na wcisk", ale ma też lepsze momenty. Dziś nawet na kolację udało mu się podać kaszkę taką już robioną z mlekiem modyfikowanym i wodą. Dzisiejszy dzień napawał mnie optymizmem. Po kilku dniach kryzysu jedzeniowego, wszystko udało się ładnie zjeść. Może pod moją nieobecność jednak jakoś leonowy brzuch uda się zapełnić...

A teraz się chwalę... Leon przespał dziś całą noc bez pobudki. Od jego narodzin to trzecia taka nocka. Nie liczę, że dzisiejsza też taka będzie. Ale będę pocieszała się, że to jednak jest możliwe. Do tego Bączek opanował wstawanie i podciąga się za kanapę lub fotel i w sekundę stoi na tych swoich chwiejnych nogach. Najlepiej to by na nich zasuwał, żeby tylko ktoś zechciał go trzymać pod paszki. Czasem takiego przyspieszenia dostaje, że aż nogi mu się plączą :) Raczkowanie go tak nie pociąga. Przemieści się, zrobi ze trzy "raczki" i siada. Śmiesznie to robi, bo zamiast na kolankach, to ma wyprostowane nogi. Najważniejsze, że jest mobilność. A jak się zmęczy, to ma do perfekcji opanowane wszczynanie alarmu. Alarm zawsze działa.

Nataniela też pochwalę. Od dwóch dni pięknie je. Aż jestem w szoku. Miód na moje serce, kiedy widzę jak znika jedzenie z talerza bez krzyków, awantur, pospieszania go. Kiedy wiem, że to co je, jest ciepłe. Chwilo trwaj... Literkami też się mój chłopaczyna zainteresował i całkiem sporo ich już rozróżnia. Zaczął się też nieco  lepiej w czasoprzestrzeni odnajdywać i pojutrze oraz przedwczoraj przestały być czarną magią. Co chwilę pada pytanie, która jest godzina i czy to już rano czy wieczór. Dorasta moje maleństwo :D

5 komentarzy:

  1. A Leo do żłobka czy opiekunka? :) ja nie wyobrażam sobie powrotu do pracy.. co prawda jeszcze pół roku macierzyńskiego..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leo idzie do rodziców mojego Marcina, no i Marcin też tam będzie, bo u rodziców jest jego "biuro", wiec w razie co są 3 osoby do opieki. Nataniela tak odchowali, to i z Leonem jakoś pójdzie. Ale mimo wszystko...muszę go "oddać" :(

      Usuń
    2. Najlepsze rozwiązanie:) ale wiem serduszko boli.. dasz rade! !

      Usuń
  2. ja już się boję ogarnięcia tego wszystkiego a tylko 1 dziecko mam ale ja mam jeszcze 2 miesiące na szczęcie :)

    OdpowiedzUsuń