poniedziałek, 15 września 2014

Bracia



Nataniel w pierwszym dniu swojego życia. Styczeń 2010
Nataniel… mój wymarzony, pierwszy syn. Imię dla niego miałam wybrane na 10 lat przed zajściem w ciążę. Po prostu wiedziałam, że muszę mieć syna Nataniela i koniec. Nawet nie umiałam sobie wyobrazić, że mogłabym go nie mieć. Tak, wiem, najważniejsze, żeby dziecko było zdrowe, nie ważne czy chłopiec, czy dziewczynka. Jednak gdzieś w sercu pragnęłam mieć syna i przyznaję się do tego bez bicia. Urodził się w pewien mroźny, styczniowy dzień i zmienił moje/nasze życie na zawsze. Miłości do dziecka nie da się porównać do żadnego innego uczucia na świecie. Tak oto przyczyniłaś/łeś się do powstania nowego człowieka. Z Twojego ciała powstaje nowe ciało, mało tego, jeśli jesteś matką, żyło w Tobie… To, że mój syn był w moim ciele do dziś wydaje mi się czymś niesamowitym. 


Nataniel w marcu 2014

Przez ponad 4 lata wzrastał przy nas jako nasze oczko w głowie. Nie ma co ukrywać, rozpieściliśmy go. Nie lubię zimnego wychowania dzieci, uważam, że rodzic jest dla dziecka. Jest po to, by być przy nim, być dla niego, pomagać mu, a w dzieciństwie spełniać też jego kaprysy. Tak, tak, bo to co dla nas jest kaprysem dziecka, dla dziecka jest jego największym marzeniem. Marzeniem na miarę jego rozwoju. Także uważam, że jestem od tego, by spełniać jego marzenia. Oczywiście w granicach rozsądku, bowiem są marzenia, które w sferze marzeń muszą pozostać. Np. Nataniel chciał hodować w domu delfina ;) Tak oto, przez 4 lata Nat posiadał w domu rodziców całkowicie skupionych na jego osobie. Do tego zamieszkał w naszym łóżku i nikt go stamtąd szczególnie nie wyganiał (ale to temat na osobny post). Nastał jednak dzień, w którym okazało się, że Nataniel będzie musiał się dzielić… dzielić rodzicami, zabawkami, czasem, który miał wcześniej zarezerwowany dla siebie. 



Oj wróżyli nam jasnowidze, których całkiem sporo się nagle wokół nas znalazło, wróżyli… będzie zazdrosny, nie będziecie mogli go z oka spuścić, bo zrobi krzywdę maleństwu, nie będzie chciał brata. Nasłuchaliśmy się historii o tym, jak to w innych domach starsze rodzeństwo chciało się pozbyć tego młodszego. Normalnie prawie czarne chmury nad nami wieszano. I co? I guzik prawda! 


Bo mój Nataniel, mimo, że psocić potrafi, że ho ho, to serduszko ma złote i jestem z niego dumna strasznie, bo w nowej sytuacji odnalazł się doskonale. Nie chce brata oddać nikomu. A niech tylko ktoś zapyta, czy może zabrać Leosia. Płacz zaraz będzie. Kocha go, jak sam twierdzi, bardziej od mamusi. Rano tylko czeka, żeby Leo się obudził i żebym wpuściła go do sypialni na pieszczochy… i to nie ze mną te pieszczochy. Ja to mogę się jedynie przesunąć i miejsce mu zrobić. Po powrocie z przedszkola od razu pyta co u Leosia, a ostatnio przypomniał mi nawet, że mam się maluszkiem opiekować jak jego nie będzie :)


Dwaj bracia. Moje dzieci. Cudowne w każdym calu (właśnie dlatego, że moje). Może nie idealne, ale cudowne. Wzrusza mnie widok ich razem. Wzrusza mnie czułość jaką Nataniel okazuje Leonowi. Nikt go tego nie nauczył. To on tak sam z siebie go tuli i całuje, aż go powstrzymywać trzeba. To on szepce mu, że go kocha. A Leon? Leon śmieje się na widok brata. Wymachuje rączkami i nóżkami, wydaje z siebie okrzyki.



I tylko słyszę te ich rozmowy: 
Nat: Leoś, rośnij szybciej, to cię nauczę łobuzować!

 
 Nat ma na sobie koszulkę z napisem "The best brother in the world"...i taki on właśnie jest :)

5 komentarzy:

  1. Super chłopaki, pozazdrościć :)
    P.S. Przy pierwszym zdjęciu jest chyba błąd w dacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocha Leosia bo sam jest przez Was nauczony miłości, którą mu okazujecie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Braterstwo! I to się nazywa miłość bezwarunkowa ;-)
    Ps. nam też wrozono że będzie ciężko, bądzie zadość itp. ale nie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah co tu dużo pisać? Przecież wiesz że jestem fanką Twoich chłopaków. A zdjęcia mnie wzruszają do łez :-)

    OdpowiedzUsuń