czwartek, 16 października 2014

Przytulaczek

Ilu rodziców, tyle pomysłów na wychowanie dzieci. Pal licho, jak każdy wychowuje tylko swoje dzieci, gorzej, jak stara się mówić innym, jak mają to robić.

Nie noś, nie bujaj, nie usypiaj, zostaw żeby się wypłakało, nie śpij z dzieckiem...Któż tego nie słyszał choć raz?

Leon potrafi zasnąć sam. Jeśli nie uśnie przy ostatnim karmieniu na noc, można go ogłożyć do łóżeczka. Pokręci się, czesem postęka. Da mu się smoka, pocałuje w główkę, ułoży na boczek i oczy się zamkną. Ten typ tak ma.

Nataniel tak nie miał. Nataniel by spać potrzebował mamusi. Najpierw w formie cyca, później, po wielkich bojach, w formie przytulanki. Kiedy podrósł przyszedł czas na czytanie książeczki przed snem. Wielu rodziców czyta do snu swoim pociechom. Wielu też uważa, że po przeczytanej bajce należy wyjść z pokoju dziecka, tak, by ono samo zasnęło. Ja wychodziłam dopiero, gdy wtulony we mnie syn odpłynął w krainę snów.


Bywały momenty, gdy w trakcie rozmów z bliższymi lub dalszymi znajomymi czułam się niemal jak trędowata. Nosi, przytula, pozwala spać w swoim łóżku, kładzie się przy dziecku, by te zasnęło... No jak tak można? No przyzwyczai się przecież!

A ja uwielbiam to wtulone we mnie małe ciałko. Zapach włosów. Oddech. Do dziś Nataniel zasypia z mamą lub tatą. Odkąd jest Leon, wieczorne czytanie w większości wypadków przejął tata. Ale i mi się zdarzy wolna chwila na usypianie starszaka. I co z tego, że się przyzwyczaił? Właściwie to całe szczęście, bo to praktycznie jedyny moment, gdy do dziecka mojego można się przytulić. Tak na dłużej. Można go głaskać. Wpatrywać się w niego... W ciągu dnia jest zabiegany, ma swoje sprawy, milion pomysłów. Nie przyjdzie się przytulać. No może czasem da się przytulić tak w tempie błyskawicy. Czasem muszę go sobie sama złapać i "wyprzytulać na siłę" :) Gdy był malutki był noszony, tulony, bujany...był przyzwyczajony...i jakoś dziś tego nie potrzebuje. Jedyne co nam zostało to usypianie...a niedługo i tego zabraknie. Aż ciężko mi sobie wyobrazić, jak to będzie, gdy już synka swojego nie będę mogła przytulać. Leżeć z nim i odpowiadać na tysiąc pytań, które akurat przyjdą mu do głowy.


I gdzieś mam te wszystkie rady, czego to z dzieckiem nie powinno się robić.

Mam takie wrażenie, że w sumie biedne trochę są te wszystkie dzieci, których nie można nosić. Te, które nie wiedzą, jak zasypia się w ramionach rodzica. Te które nie znają wieczorów w łóżku z mamą i tatą. W końcu te, które w płaczu zostawione są same sobie.


Swego czasu mieszkałyśmy z mamą w jednopokojowym mieszkaniu. Miałam tam swoje łóżko. Półkotapczan, z którego można było rozłożyć biurko i z pomocą koca zrobić sobie domek :) Półkotapczan był chyba nieco krzywy, bo zdarzało mi się z niego spadać, więc mama podstawiała mi krzesło...albo fotel...nie pamiętam dokładnie. Pamiętam natomiast, jak uwielbiałam czas, kiedy mama pozwalała mi spać w jej łóżku. Odwracałyśmy się plecami do siebie, ale tak by się ze sobą stykać i zasypiałyśmy. I było mi wtedy tak cudownie, tak beztrosko... Myślę, że moje dzieci czują się podobnie. I jak długo będą potrzebowały naszej bliskości, tak długo ją będą dostawały... Tak samo jak ja, gdy byłam mała...

4 komentarze:

  1. Ja tez nosze, przytulam, bujam, wycalowywuje, śpię w jednym lozku z Jezyna, bo tak mi jest dobrze. Swoja droga skoro powinnyśmy mówić do brzucha, glaskac, puszczać muzykę itp to dlaczego po urodzeniu taki zimy chow?

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też tule do snu i tulić będę nie raz mi łzy stają w oczach jak tak patrzę jak moja kruszyna śpi wtulona w mamę :) i może teraz się pomęczę bo nie raz ciasno w łóżku ale za 10 lat (wiem daleko wybiegam ) nawet nie dadzą nam się przytulić ani pocałować bo już takie duże są więc cieszmy się tym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mój 5 latek do tej pory usypia z nami , uwielbia być wtedy smyrany , przytulany ma to od małego i mam nadzieję że jeszcze długo będzie tak z nami usypiał bo to uwielbiam, małą też tulę do snu , są dni kiedy uśnie sama, ale ja wolę jak usypia mi w ramionach. :)

    OdpowiedzUsuń