czwartek, 13 listopada 2014

Na innej planecie...

Od kilku dni, jak bumerang, powrócił temat umierania. Nataniela nurtują takie pytania, że serio, nie wiem co mu odpowiadać. Jego mózg nie pojął tego, że jak umieramy, to zasypiamy i już nas nie ma. Seria pytań z jakimi przyszło mi się zmierzyć, to np.:

-Mamo, ale mi będzie niewygodnie w grobku.
-Mamusiu, a co będzie, jak będę chciał się pobawić?
-Mamusiu, ale ja nie chcę być tam sam. Mamusiu, czy możemy być tam razem? 
-Mamusiu, ale nie zostawisz mnie? Nigdy?
-Mamusiu, ale jak ktoś umrze, to kiedy znów ożyje? Nie ożyje? Ale dlaczego?
-Mamusiu, a ile ty masz lat? A ile tata? A ile ja? To ja się boję, że wy umrzecie, a ja zostanę sam...
-Mamusiu, a kto mnie złapie, jak upadnę i umrę i wpadnę do dołu? (nie wiem skąd on to wziął) A będziesz na mnie czekała na ławeczce?
-Mamusiu, a czy ty mnie nie zgubisz?
-Mamusiu, a jak ktoś umrze, to jak z nim można porozmawiać? Można napisać list? A jak go przeczyta (ten kto umarł)?
-Mamusiu, a czemu się umiera? A czemu na cmentarzu są małe dzieci? A jak ktoś jest chory to  może przecież brać leki. Jak ja mam kaszel, to piję syrop.
-Umieranie jest głupie!
-A gdzie się jest jak się umrze?

W końcu Marcin powiedział, że jak się umrze, to się leci na inną planetę. I od nowa:

-A jak tam się leci?
-A czy kapsułka jest podpisana?
-A kto ją podpisuje? A jak się pomyli i napisze inne nazwisko?
-A jak się otwiera ta kapsułka? A ja chcę żebyście mnie otworzyli.
-A jak kapsułka trafi na inną planetę? A jak się zgubi?
-A po co się zapala znicze na cmentarzu? A jak ktoś o mnie zapomni?
-A ten kto umarł leci do tego co go urodził, prawda?
-A będzie na drugiej planecie Tesco?
-Prawda, że umieranie jest straszne?
-Wezmę ze sobą swoją kołderkę i poduszeczkę. Można wziąć? A tam będą?

Pytań jest z milion chyba. Zadawane co chwilę. Seriami lub pojedynczo. Każde z przerażeniem w oczach. Wczoraj Nat pytał, a ja ze złami w oczach odpowiadałam. To znaczy starałam się odpowiadać. Tyle się mówi, że trudna rozmowa z dzieckiem dotyczy tego, skąd się biorą dzieci. Guzik prawda. Ten temat przerobiliśmy już dawno. Poszło dość gładko. Nikt mnie nie uprzedził, jak trudną jest rozmowa z dzieckiem o śmierci. Nie byłam na nią dobrze przygotowana. Tym bardziej, że pytania zadawane są raz mi, raz Marcinowi. Niestety nasze odpowiedzi nie zawsze się zgadzały, co dziecko od razu wyłapało... Dobra rada dla tych, przed którymi takie rozmowy: ustalcie w rodzinie jedną wersję. 

-A jak się umrze, to się jeszcze będzie dzidziusiem?  A tata mówił, że tak! (szlag!)

Coś mi się wydaje, że jutro pytań ciąg dalszy. Niektóre naprawdę ciężko zrozumieć, a tym bardziej na nie sensownie odpowiedzieć. Emocjonalnie, to są ciężkie dni ostatnio...

No bo jak ukochanemu dziecku można powiedzieć, że ono umrze. A zanim umrze, to umrą najprawdopodobniej jego rodzice? Już raz o tym pisałam...Wiedziałam, że temat się nie skończył :(

I odkąd pojawił się temat śmierci, jakoś zwiększyła się ilość wyznań:

-Kocham Cię Mamusiu!



...też Cię kocham Synku, też...



w nawiązaniu do posta

2 komentarze:

  1. Straszne muszą być takie rozmowy, ale najważniejsze jest to, że rozmawiasz z synkiem, że starasz mu się to wytłumaczyć, bo ile jest rodziców, którzy w ogóle nie odpowiadają na pytania dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym tylko umieć mu zawsze coś mądrego odpowiedzieć. A z tym bywa czasem ciężko, szczególnie przy takim temacie...

      Usuń