Nie wiem czy to tylko ja tak mam,
czy to jakieś prawo wyższe, ale przy pierwszym dziecku czas wydawał mi się biec
w zwolnionym tempie. Wydawało mi się, że Nataniel już zawsze będzie tylko
chciał być przy piersi, że już zawsze będzie tak płakał z niezrozumiałych dla
mnie powodów, że zawsze będzie taki malutki i pewnie nie doczekam się kiedy
zacznie chodzić, mówić… A potem odkryliśmy, że on nas rozumie, mimo, że nie
umie mówić. Siedzieliśmy wszyscy razem na dywanie w jego pokoiku. Rzuciłam tak
bez namysłu, żeby poszedł do dużego pokoju i przyniósł sobie picie. Popatrzył
ten mały człowieczek na mnie… i przyniósł swoją butelkę z wodą. Musieliśmy mieć niezłe miny z Marcinem
wtedy. Pamiętam pierwsze dłuższe zdanie, które powiedział sam do siebie… ”Mama
z tatą jadą do sklepu.” Wcześniej było tylko „Mama da” i tym podobne zdania. Nagle zerkając za sobie uświadomiłam sobie,
ile już za nami, ile się zmieniło i co już nigdy nie wróci. Dziś przy drugim
dziecku chciałabym posiadać jakiś czaswostrzymywacz. Dziś już wiem, jak chwile
szybko ulatują, przez jak krótki czas Leon będzie takim całkowicie zależnym od
nas bytem, jak szybko jego pomarszczone stópki przestaną takie być, i jak krótko
jego paluszki będą miały takie śmieszne, trójkątne opuszki, jeszcze
niewygniecione przez dotykanie tysiąca rzeczy.
Dziś mijają 4 miesiące odkąd na
świat przyszedł mój drugi syn. 4 miesiące zdobywania przez niego nowych
umiejętności i rozwijania tego co już posiadł. Pierwsze ubranka już są dawno za
małe. Oczy nabrały wyrazu no i tan uśmiech. Pierwszy, świadomy dostałam w dniu
moich urodzin. Dopiero się bałam, jak to będzie z dwójką dzieci, jak poradzi
sobie nasz wypieszczony jedynak w nowej sytuacji, jakim dzieckiem okaże się
Leon. I co? Okazało się, że wszelki strach i obawy były zbyteczne, a starszy
syn wręcz rozczula mnie swoim podejściem do młodszego brata. 4 miesiące, a ja
już nie wyobrażam sobie, że mogłoby być nas w domu mniej. I prawdą jest, że miłość się mnoży a nie
dzieli. Przez 4 miesiące przespaliśmy całe dwie noce, zmieniliśmy niezliczoną
ilość pieluch, daliśmy miliony buziaków i nie raz wzruszałam się do łez. Od 4
miesięcy mam głębokie przekonanie, że osiągnęłam to, czego najbardziej
pragnęłam… mam DOM ale nie taki z
cegieł, mam DOM w sercu, swój własny i wymarzony, z dwójką dzieci, mamą i tatą…
a to dopiero początek.
4 miesiące to poważny wiek :) |
Mądrze napisane, bo dom w sercu to najpiękniejsza rzecz jaka może nas spotkać.
OdpowiedzUsuńMi czas przy Małej leci strasznie szybko i czasem aż mi się smutno robi, że az tak szybko i pewne sytuacje już nie wrócą, dlatego na pewno za jakiś czas będzie drugie dziecko :D
Tylko co ja zrobię, jak mi Leon wyrośnie? Trzeciego dziecka nie zakładałam ;)
OdpowiedzUsuńOjej aż się wzruszyłam ! Ładnie to napisałaś Kasiu :-)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, to piękny, wzruszający opis, a po drugie ta Wasza zażyłość między synami jest do pozazdroszczenia :) Ja miałam spocone oczy ( ;) ) jak chowałam ubranka, w których Jasiek był w szpitalu. Pamiętam jakby to było wczoraj. Ten czas tak szybko leci...
OdpowiedzUsuńmm123
Cieszę się, że teksty się wam podobają. Oby tak zostało :)
OdpowiedzUsuńczasu nie zatrzymamy , ale możemy łapać te piękne chwile bo wiele się już nic powtórzy :)
OdpowiedzUsuńDom w sercu i to jest najważniejsze!
OdpowiedzUsuń